🌌 Bo Ja Jestem Proszę Pana Na Zakręcie
178 views, 7 likes, 0 loves, 5 comments, 0 shares, Facebook Watch Videos from 24 and More: Kto poznaje, na którym odcinku toru jesteśmy? Bo ja jestem, proszę pana na zakręcie | Kto poznaje, na którym odcinku toru jesteśmy? | By 24 and More
- Jestem w mojej karierze piłkarskiej na zakręcie. W tym sezonie jestem głównie rezerwowym, ale wierzę że dzięki ciężkiej pracy po tym zakręcie będzie długa prosta i się odbiję
My płacimy To są nasze pieniądze, proszę pana Opis: wykład Mamonia na temat polskiej kinematografii; B Proszę pana, ja jestem umysł ścisły. Mnie
motto projektu (A ja jestem, proszę pana, na zakręcie. Moje prawo to jest pańskie lewo. Pan widzi: krzesło, ławkę, stół,a ja – rozdarte drze-wo…) ukazuje problem rozbieżności postrzegania tej samej rzeczy-wistości przez uczestnika i obserwatora sytuacji kryzysowej ujętej w metaforze „bycia na zakręcie”.
Na następnym zakręcie prosto Bez namysłu przed siebie i w dal W trybie oszczędzania baterii, Ale na najwyższych obrotach, W chaosie spontaniczności. Kreatywność jest najważniejsza I otwartość koniecznie, Byle do następnego punktu, Byle do następnego celu. A gdyby tak od niechcenia Na krótką chwilę wytchnienia, Zdjąć nogę z
bezmiksera .pl › a-ja-jestem-prosze-pana-na-zakrecie A ja jestem, proszę pana , na zakręcie… . Usypiam Gucia, wstaję od niego, schodzę na herbatę - jest 20:15 . O 22:30 znów karmię dziecko, trwa to około 40 minut . Zasypiam, chwilę po północy wybudza mnie popłakiwanie Brunka i nawoływanie - mamo, maaaamo! U Pana doktora na
Tekst piosenki Na Zakręcie Dobrze się pan czuje? To świetnie Właśnie widzę jasny wzrok równy krok Jak w marszu A ja jestem proszę pana na zakręcie Moje prawo to jest pańskie lewo Pan widzi krzesło ławkę stół A ja rozdarte drzewo Bo ja jestem proszę pana na zakręcie Ode mnie widać niebo przekrzywione Pan dzieli każdą zimę każdy świt na pół Pan kocha swoja żonę Pora
Może to zawirowania ostatnich dni, tygodni,miesięcymoże sama nie wiem cosprawiło że jakoś mi bliżej do myślenia o tym jak bardzo powinniśmy być odpowiedzialni za to co robimy, mówimyza tego kogo oswajamyNie wolno nam patrzeć tylko na jedną stronę, bo ja tak chcęTrzeba nam chyba jakiejś wrażliwości, wyczucia czy druga strona jest gotowa na taki a nie inny ruch z
A ja jestem, proszę pana, na zakręcie. h A e. Moje prawo to jest pańskie lewo. G D Pan widzi: krzesło, ławkę, stół, Bo ja jestem, proszę pana, na zakręcie.
See more of A ja jestem, proszę pana, na zakręcie - Agnieszka Osiecka on Facebook. Log In. or. Create new account.
A ja jestem, proszę pana, na zakręcie - Agnieszka Osiecka. 8,587 likes · 7 talking about this. Agnieszka - Poetessa, autorka tekstów piosenek, pisarka, reżyser teatralny i telewizyjny, dziennik
"A ja jestem, proszę pana, na zakręcie" – podobno Krystyna Janda nie miała śpiewać tej piosenki. Agnieszka Osiecka uznała, że się do tego nie nadaje, bo przecież ona nie może wiedzieć
iIlyime. Dwadzieścia osiem. To brzmi już naprawdę poważnie. W tym wieku powinnam mieć już wytyczoną jasną ścieżkę swojego życia. No właśnie... powinnam. Ale jakimś cudem nie mam. Ba! Z czasem nawet pojawia się coraz więcej pytań, na które jest mi niezwykle trudno znaleźć odpowiedź. Zakończyłam pewien etap i kompletnie nie wiem, co mam dalej zrobić. Może po tych wszystkich burzach po prostu potrzebuję odrobiny czasu, aby w końcu odnaleźć w tym wszystkim siebie? Oby. Nie cierpię takich niejasnych sytuacji, a po ostatnim roku jedyne o czym marzę, to słodka stabilizacja, która da mi poczucie spełnienia. / Znowu trochę mnie nie było. Miałam w planach pewien post, ale ostatecznie z niego zrezygnowałam i postanowiłam zrobić sobie malutką przerwę od tego blogowego światka. Czasem trzeba odpocząć.
A ja jestem, proszę pana, na zakręcie… Usypiam Gucia, wstaję od niego, schodzę na herbatę – jest 20:15. O 22:30 znów karmię dziecko, trwa to około 40 minut. Zasypiam, chwilę po północy wybudza mnie popłakiwanie Brunka i nawoływanie – mamo, maaaamo! Wstaję, idę go przytulić. O 1:30 Brunon chce siusiu. Idziemy do łazienki, potem wracam z nim do łóżka. Ledwo przykładam głowę do poduszki słyszę – mamo, chce mi się pić. Zwlekam się z łóżka, schodzę do kuchni, nalewam wodę do szklanki, idę z woda do góry – Brunon pije, potem zasypia. Zasypiam i ja. O 2:30 wyrywa mnie ze snu płacz Gucia. Pędzę do pokoju, na wejściu zderzam się z drzwiami. Podchodzę do łóżka, po omacku sprawdzam ułożenie synka, układam się przy nim karmię. Karmię, karmię, karmię, on pije, pije, pije, śpi i pije, nie pozwala zabrać sobie sutka, a ja pragnę jednego – ciszy, więc pozwalam mu ten sutek masakrować. Byle tylko nie płakał, byle nie było hałasu, bylebym mogła poleżeć trochę. O 4:00 sprawdzam, czy budziki nastawione, potem zasypiam. O 5:00 budzi mnie Florka, pakuje się do łóżka, bo chciała się przytulić i spać już nie może. Przesuwam się w łóżku, żeby zrobić jej miejsce, tym samym przysuwam się do Gucia, który czując mój zapach i ciepło znów zaczyna ssać. Marcin chrapie. Jest 6:00 rano, dzwonią budziki. Wstaję, dzieci wstają, budzę męża raz, budzę męża drugi raz. Schodzę zrobić śniadanie, z dołu poirytowana warczę – Marcin wstałeś? Dzieci, jesteście wysiusiane? Zęby umyte? Ubierajcie się proszę. 6:15 zaczyna się wrzask Brunona – nie ubiorę bluzki, nieeeee ubiorę bluzki, nie ubioręęęęę. I krzyczy tak non stop przez kwadrans i nie ma znaczenia, że ma już bluzkę na sobie. Schodzi po schodach, przystaje na co drugim stopniu i wściekły tupie, a ja czuję, jakby mnie ktoś młotkiem w głowę walił. Nalewam kawę, dzieciom herbatkę, smaruję chlebek, on wrzeszczy. Ja do niego mówię, przekonuję, staram się rozśmieszyć – on wrzeszczy. Schodzi Florka z nosem na kwintę. Pytam córciu co się stało? Córci łzy się cisną do oczu – nikt się nie interesuje mną i moimi jasełkami!!!!! On dalej wrzeszczy, ona ma pretensje, mi miód z łyżeczki skapuje na blat zamiast na chleb. Czuję jak mięśnie mi się napinają, a w środku robi się ciepło. Staram się, jestem matką. Nie wolno mi podnieść głosu, nie wolno mi krzyczeć. Sąsiedzi pewnie i tak nie śpią, ale nie muszą wrzasku przed 7:00 słuchać, dzieci w dobrostanie i spokoju powinny wyjść do przedszkola. Opanowuję się i pytam – jak możesz mówić do mnie, że nikt się nie interesuje twoimi jasełkami? Strój aniołka kupiony i zawieziony do przedszkola, na komodzie leży spakowana biała bluzka, białe rajstopki i balerinki na występ. Wczoraj zostawiłam Cię w domu, żebyś się podkurowała i mogła dziś iść i wystąpić. Od 5:00 rano byłaś u mnie w łóżku i rozmawiałyśmy o twoim samopoczuciu przed występem. Jak możesz mówić, że nikt się nie interesuje? Ona foch, Brunon już mniej, ale jeszcze powrzaskuje. Schodzi reszta, siadamy do śniadania. Nagle Florka mówi – a występy nie będą w naszej sali, tylko w sali Biedronek. Wiesz gdzie jest sala Biedronek? W tym samym momencie jednocześnie zaczyna kolejnego kawałka chleba domagać się Jaśminka i usiłuje zadać mi jakieś pytanie Brunon. Brunon potrzebuje trochę więcej czasu żeby się nie zacinać po takich emocjach i móc w spokoju ułożyć zdanie. Zapycham więc szybko Florencję krótką i zgodną z prawdą odpowiedzią – tak, wiem gdzie jest sala Biedronek. Automatycznie smaruję chlebek dla Jaśminki i usiłuję stworzyć Brunonowi warunki do zadania pytania. Już, już wnet mu się udało, zastanawia się jeszcze nad odmianą jakiegoś tam słowa, a tu mój mąż usiłuje dopieścić obrażoną znów Florencję – to mi powiedz gdzie jest sala Biedronek. Florka na wysokich tonach obrażonej księżniczki zaczyna robić wstęp do swojej wypowiedzi, Brunon wybija się z rytmu i popłakując zaczyna swoje pytanie wypowiadać od nowa. Ja patrzę na Marcina i syczę – Sala Biedronek jest koło sali Śnieżynek, tylko jedna z nich jest po stronie przedszkolnej, a druga po stronie szkolnej. Florka zaczyna kwiczeć, Gucio wali talerzem z chlebem z miodem na podłogę, a do mnie podchodzi Jaśminka z ociekającymi wodą łapkami i niechcący łapie mnie za obolały, palący sutek. No i co? No i ją walnęłam w tę łapkę. I żeby to była jakaś przemyślana kara, a to był odruch – ból – przerwanie bólu. A co potem? Ona w płacz – boli, ja w płacz – nie wierzę, że to zrobiłam, Brunon w płacz – mamo nie płacz, Florka płakała już wcześniej, bo popsułam jej wszystko swą wiedzą na temat zlokalizowania sal w przedszkolu. No i wisienka na torcie – karcące spojrzenie mojego męża i przywołujące do porządku – ALICJA! Po niezgrabnej próbie wyprostowania tego, wszyscy w roli ofiar rozchodzą się do swoich zajęć, a ja zostaję w domu z poczuciem winy i bycia najgorszą matką na świecie. Poczuciem nieradzenia sobie z codziennością. Na szczęście przyszło otrzeźwienie wraz z chlustem zimnej wody na twarz. Ja sobie nie radzę? Nie, ja sobie świetnie radzę. To moja rodzina ma we łbach przewrócone. Ja od sześciu lat nie spałam w jednym ciągu dłużej niż cztery godziny, a od dziewięciu miesięcy i to jest nieosiągalne. To ja jestem wybitna w zarządzaniu tym organizmem żywym jakim jest rodzina, ja myślę o wszystkich i za wszystkich, pilnuję wszystkiego, po zalepieniu pierogów robię warkoczyk, co by ładniej było. Pamiętam o terminach, pilnuję realizacji zleceń, popracowuję, bo pracą tego nazwać nie można, daję pół litra mleka każdej nocy. Dałam się zepchnąć do kąta z moimi potrzebami. Wszyscy z moich domowników uważają, że mam nieustający obowiązek dostosowywania się do nich. Że im wszystko wolno, a mi nie, bo przecież matką jestem. Rozedrzeć mi się nie wolno, kurwą rzucić nie wolno, upić się nie wolno, wyparować z domu na osiem godzin nie wolno, usiąść z książką i poczytać SOBIE nie wolno. Jak mam pretensje do męża – słyszę, że go nie wspieram. Robię drożdżówkę z rodzynkami – słyszę, że jak mogłam, bo ONI przecież nie lubią. A ja kurwa i owszem, BARDZO LUBIĘ DROŻDŻÓWKĘ Z RODZYNKAMI. Dałam sobie wmówić, że będzie inaczej, że muszę jeszcze tylko trochę poczekać. Bycie matką i żoną mi nie wystarcza. Jestem tak potwornie intelektualnie niezaspokojona, że nie ma możliwości bym złapała równowagę. Obrabiam dom, czwórkę dzieci i z nudów umieram. Czas lepi się i ciągnie jak guma do żucia. Życie mi ucieka, pędzi tydzień za tygodniem. Czuję się jakby mnie w ogóle nie było. I dzisiaj pierwszy raz to poczułam – jak oni mogli na to pozwolić? Chodzi mi głównie o Marcina, bo dzieci są małe, ale powinny być uczone zwracania uwagi na potrzeby innych. Przecież ja jestem i tu pozwolę sobie sparafrazować słowa piosenki Marii Peszek – sama z siebie odessana. Toż mi jest zwyczajnie po ludzku przykro. Ja u fryzjera byłam osiem miesięcy temu, ja nie pamiętam kiedy byłam sama w domu chociaż przez godzinę. Jak będąc w ciąży z Guciem zaczęłam czytać książkę „Bieguni” Tokarczuk, to dziś przy dziewięciomiesięcznym Guciu jestem na 112. stronie. Mam cudowną rodzinę, mam świetne dzieci, męża, którego nie wychwalę, bo jestem na niego wściekła. Ale gdzie ja w tym wszystkim jestem? Dlaczego nikt nie widzi, że mnie nie ma? Podejmę pracę – jakąkolwiek legalną. Najchętniej w województwie małopolskim. System pracy następujący – 3 tygodnie roboty, tydzień wolnego. Czasem trzeba zniknąć, żeby wreszcie być dojrzanym. Ala
Krystyna Janda – Na zakręcie 209 6 11 stycznia 2019 Bo ja jestem prosze pana na zakrecie .... 9 komentarzy majerwill Plus Tak w życiu jak i na drodze na zakrętach trzeba mocno uważać 😉 Bezpieczniejsze wydają się proste drogi.. choć czasem można w trakcie jazdy zasnąć 😃 Brawo Kasiu.. fantastycznie zaśpiewałaś, pozdrowienia 🙂 Odpowiedz Ocena 6/6 w styczniu 2019 hanna370 Plus Witam ....Kasiu przepięknie zaśpiewałaś 🙂 Pozdrawiam i życzę Wszystkiego Najlepszego w tym Roku 2019❤❤ +1 Odpowiedz Ocena 6/6 w styczniu 2019 dziadeklew Ładne wykonanie Kasiu ❤ Miło słyszeć Cię było >>🙂 Pozdrawiam mile i miłego weekendu życzę Ci ❤ Odpowiedz Ocena 6/6 w styczniu 2019 rudawka Ta muzyka zawsze mnie porywa...nie moglam nie wysluchac Twojej wersji pieknej do konca....Wspaniale zaspiewalas...❤❤....tez ja kiedys...ale jej nie widze w innych wykonaniach, moze dlatego ze jeszcze nie bylo podkladu na ising jak wrzucalam......hmmm......No Piekna wersjaaaa!!!!!! Odpowiedz Ocena 6/6 w styczniu 2019 wandam Plus @rudawka byl podklad juz dawno...tez spiewalam, nie wiem jak to robia ale jakos odnawiaja i starsze wesje znikaja....podoba mi sie ten podklad... Odpowiedz w styczniu 2019 Brak komentarzy
Z banku do mnie zadzwonili. Miła pani zadzwoniła. Mimo że nie mam u nich konta. Nigdzie nie mam. Bo i po co? Na urlopie bezpłatnym jestem. URLOPIE. Wychowawczy się nazywa. Ale zadzwoniła. Akurat teraz. Akurat z taką propozycją. - Chciałabym pani przedstawić bardzo korzystną ofertę. Czy interesuje panią przyszłość własnego dziecka? Bardzo. Ale nie za bardzo mogłam podzielić się z miłą panią swoim stosunkiem do przyszłości własnego dziecka, albowiem pani trajkotała jak katarynka nie dopuszczając mnie do głosu. - Proponujemy gromadzenie kapitału w naszym banku. To prosta droga do dobrego startu. Dla dziecka. Przerwa na okrzyk zachwytu. Mój okrzyk. I mój zachwyt. Przecież każda matka marzy o dobrym starcie. Dla własnego dziecka. Wykorzystałam przerwę. Niekoniecznie zgodnie z przeznaczeniem i oczekiwaniami miłej pani. - Nie gromadzę kapitału. Mój skromny kapitał idzie na bieżąco. Na bieżące potrzeby mojego dziecka. AUTYSTYCZNEGO DZIECKA. Bo autystyczne dziecko kosztuje. Dużo kosztuje. Wie pani, co to jest EYE Q? Nie robię przerwy na odpowiedź. Trajkoczę jak katarynka. Nie dopuszczam jej do głosu. - To jeden z suplementów. Jedyne 7 dych. Wystarcza na 13 dni. Jeden z. Podkreślam. Tak, zamierzam gromadzić kapitał. Na subkoncie. Nie na koncie. I nie u państwa. Bardziej mi odpowiada nazwa Zdążyć z pomocą. Bo ten kapitał będzie pochodził od ludzi, którzy chcą pomóc. I zdążyć. Bo moja córka nie ma czasu. Bo ma autyzm. A moja droga nie jest prostą drogą. Bo ja jestem, proszę pani, na zakręcie. Teraz przerwa. Na oklaski. Zamiast braw cisza. Koniec rozmowy. Wiem. Biję na oślep. Biję w tych, w których nie powinnam. Bo staram się pokonać ten zakręt na oślep. Po omacku. Bo krew mnie zalewa. Bo łzy rękawem swetra wycieram. Bo czas pędzi. A ja stoję w miejscu. Na tym zakręcie stoję. A na zakrętach przecież nie wolno stawać.
Dobrze się pan czuje? To świetnie…Właśnie widzę jasny wzrok równy krokJak z marszuA ja jestem proszę pana na zakręcieMoje prawo to jest pańskie lewoPan widzi krzesło ławkę stółA ja rozdarte drzewoBo ja jestem proszę pana na zakręcieOde mnie widać niebo przekrzywionePan dzieli każdą zimę każdy świt na półPan kocha swoją żonęPora wracać bo papieros zgaśnieNiedługo proszę pana będzie ranoŻona czeka pewnie wcale dziś nie zaśnieA robotnicy wstanąA ja jestem proszę pan na zakręcieMigają światła rozmaitych możliwościPan mówi basta pauza patI Pan mi nie zazdrościLepiej chodźmy bo papieros zgaśnieNiedługo proszę pana będzie ranoOna czeka wcale dziś nie zaśnieA robotnicy wstanąA ja jestem proszę pana na zakręcieChoć gdybym chciała bym się urządziłaJuż widzę pieska bieska stółWystarczy żebym była miłaPan był także proszę pana na zakręcieDziś Pan dostrzega proszę pana te realiaI Pan haruje proszę pana jak ten wółA moje życie kolebie się niczym baliaPora wracać już śpiewają ziębyNiedługo proszę pana będzie ranoIść do domu przetrzeć oczy umyć zębyNim robotnicy wstaną (e D a)e D aC GHe D ae D aC GHe D ae D aC GHC D GC D GH CHe D ae D aC GHC D GC D GH CHe D ae D aC GHe D ae D aC GHC D GC D GH CH
bo ja jestem proszę pana na zakręcie